niedziela, 9 grudnia 2012

Podzieleni...

Podzieleni... i to tak fifty/fifty. Podobnie jak u nas w polityce!
A o co chodzi? O ZIMĘ i pięknie utrzymujący się ŚNIEG!!! Dodam, że w grudniu... nie w październiku, czy w listopadzie, ale w grudniu!!! Ludzie pytają: po co spadł - było tak fajnie, dlaczego tak dużo, albo czemu jest tak mroźno... A jak niby ma być w grudniu? Co prawda jeszcze trwa kalendarzowa jesień (do 22.12. - i to jest dziwne), ale mróz i opady śniegu w tym terminie to standard!!!
A jest przecież tak pięknie...
Uwielbiam ten widok kiedy schodzę rano:


i ten kiedy wychodzę z psem:

Jak wstaję bardzo wcześnie, kiedy na dworze jest jeszcze ciemno, szczerze - nie mogę się doczekać, aż się rozjaśni i wyjdę z pupilem:


Jest po prostu bajecznie. I gdyby taki mrozik utrzymał się do Świąt Bożego Narodzenia byłoby idealnie!!! A na to się zapowiada...

Wiem, że korki na ulicach, że trzeba odśnieżać, czy skrobać szyby w aucie. Ale trzeba wyciągać pozytywy: w aucie posłuchajmy audiobooka, odśnieżanie to świetny aerobik, a na przygotowanie auta do jazdy nie mam pomysłu... trzeba po prostu to przeżyć - może zrobić sobie w termosik ciepłej herbatki czy kawki i potem się rozgrzać przy muzyce...

Podzieleni... ale w tym przypadku podział jest raczej nierówny!!! Większość zdecydowanie tego nie lubi ... okres przed Bożym Narodzeniem. Dekoracje, piosenki świąteczne, szaleństwo zakupów... Dla mnie bomba!!! Szczerze powiem, że ten czas wolę bardziej niż same święta, które są krótkie, intensywne, przejedzone!!! A okres przedświąteczny trwa miesiąc!!! Uwielbiam klimat na zakupach, kiedy towarzyszą nam zimowe piosenki i świąteczne dekoracje! Uwielbiam przystrajanie domu oraz wieczorny blask świec i lampek. Uwielbiam wymyślanie prezentów dla najbliższych i ich pakowanie!


Jak można tego nie lubić?

Chyba jest we mnie małe dziecko... każdy powinien choć odrobinę takiego dziecka odnaleźć w sobie! Wtedy będziemy cieszyć się z małych, codziennych rzeczy!

sobota, 10 listopada 2012

Rybnik utonął

No i stało się! Kolejny klub wycofał się z rozgrywek Ford Germanz Ekstraklasy. Tym razem jest to ROW Rybnik. Zespół, który rozegrał 6 kolejek (4 porażki, 2 zwycięstwa) miał bardzo ciekawy skład i był pewniakiem do ósemki. Dlatego decyzja o rezygnacji z gry była sporym zaskoczeniem. Pani prezes ROWu - Gabriela Wistuba za powód podała niewypłacenie kolejnej transzy pieniędzy obiecanej przez miasto. Z drugiej strony, pan prezydent Rybnika Adam Fudali powiedział: "Głównym powodem był brak rozliczenia pierwszej tegorocznej dotacji, gdzie nierozliczonych zostało nieco ponad 80 tysięcy złotych." No coments... powiem tylko tyle, że ROW miał zagwarantowane z miasta 400 tysięcy zł.

Żal mi zawodniczek, które zostały oszukane przez działaczy. Teraz, w trakcie sezonu ciężko będzie im znaleźć klub - szczególnie Polkom. Przypomnę, że w FGE obowiązuje przepis o minimum jednej Polce na boisku.

Szkoda mi rybnickich kibiców, którzy zawsze byli wierni swojej drużynie, niezależnie od wyników i odległości. Rybnik bowiem ma wszędzie daleko - poza Krakowem, a mimo to na każdym meczu zawodniczki ROWu miały swój doping! Przynajmniej tak było za "moich" czasów w tym zespole...


Po 5 latach w Inei AZS Poznań w 2009 roku trafiłam do Rybnika. Skład miałyśmy bardzo ciekawy, spokojnie na ósemkę, a nawet po cichu myślałyśmy o czymś więcej. Niestety kiedy się okazało, że utrzymanie mamy już pewne, "góra" odpuściła i ostatecznie zajęłyśmy ósmą lokatę.


Pobyt w Rybniku (poza kilkoma detalami, o których nie będę wspominać) był fantastyczny!!! Świetne miejsce - piękne, zielone, ukwiecone (czego się nie spodziewłam po Górnym Śląsku). Rewelacyjni ludzie: zaprzyjaźnieni sąsiedzi, przypadkowi spacerowicze nad stawem (gdzie codziennie chodziłam z psem) i przesympatyczni dziennikarze z którymi kontakt mam do dzisiaj! Pozdrawiam Was serdecznie koledzy po fachu!!! Wierni kibice, których wsparcie miałyśmy zawsze (chociaż rozgrywałyśmy mecze w Pawłowicach, gdyż hala w Rybniku była w trakcie remontu). Ale przede wszystkim stworzyłyśmy super team...
gansta team!!!

Zobaczcie mój Rybnik:
To fajne mieszkanko, które nie omieszkałam z małą pomocą przemalować... oczywiście na czekoladowy kolor...
pięknie położone nad stawem...
w którym bywały imprezki (choć trzeba było uważać przed szpiegami)... tu Hawaii party

To częste odwiedziny gości...

Wystrzałowy Sylwester w Szczyrku...

Sroga zima...

Jedyna poważna kontuzja w życiu...

i gra w masce (bynajmniej nie upiększającej)...
tu z katem... właśnie Sapowa kilka meczów wcześniej złamała mi nos!!!

Fajni kibice...

i przyjaźnie...
na całe życie!!!

Mam nadzieję, że dziewczyny pomimo krótkiego czasu przeżyły w Rybniku to co ja!!! :)















piątek, 26 października 2012

Powroty...

Dziś po raz czwarty przyodzieję szary trykot (chyba to jest trykot), włożę gwizdek do ust i pohasam za młodzieżą bacznie zwracając uwagę na błędy jakie popełniają! Czyli po dwudziestu latach kariery koszykarskiej stanęłam po drugiej stronie. Niestety często/gęsto nielubianej przez zawodników i zawodniczki, a szczególnie trenerów - o czym miałam okazję się już przekonać!!! "Technika" jeszcze nie dałam (i chyba długo nie dam, bo należę do cierpliwych osób), ale ostrzeżenia i owszem! Rozbrykanym trenerom!!!


Ostatnio miałam okazję wrócić do swoich dawnych licealnych murów. Do słynnego "Paderka", czyli Liceum nr VI w Poznaniu. Po 17 latach... Wrażenie niesamowite, tym bardziej, że ludzie tam pracujący jeszcze cię rozpoznają! Nie tak od razu, oczywiście!!! Ale jak się przypomnisz, uśmiechniesz, pogadasz - i zrobisz włosy w kucyk (jak na boisku) - to od razu... Nikt przez grzeczność nie powie: "ale się zestarzałaś"! :) Ale patrząc na to zdjęcie niestety...
Ciekawe czy ktoś z Was mnie znajdzie??? :D

Pozdrawiam moją starą ekipę ze starych, licealnych lat i profesorów, których spotkałam kilka dni temu.

Wracając do sędziowania...

Pierwszy raz był niesamowicie stresujący. Jak to zwykle bywa za pierwszym razem... Tym bardziej, że na trybunach zasiadło kilka osób, które przyszły popatrzeć na mój debiut! W sumie można powiedzieć, że więcej kibiców przyszło do mnie niż do grających dziewczynek... troszkę to krępujące - więc już się nie przyznaję kiedy i gdzie "dmucham". :)


Wierni kibice z różnych stron świata...

Nie ma to jak przedłużyć sobie boiskowe hasanie!!!!!!! Trzeba tylko zrobić małą rewolucję z tymi strojami - są mega aseksualne!!! Nie lubię!!!

środa, 3 października 2012

Sibatorszczyzna

Jaki człowiek na "stare lata" robi się głupi... I nie, nie obrażajcie się, bo piję do siebie!!! Ponad rok nietrenowania, praktycznie poza sporadycznymi wypadami na siłownię - jak wykupiłam na miesiąc wejściówkę to chodziłam, potem 2 miesiące przerwy... i to tak 2 do 3 razy w tygodniu, żeby się za bardzo nie przemęczać. A potem znowu "chwila" przerwy od ruchu. Przyznam się, że sporadycznie biegam, ale to "sporadycznie" - to... raz w miesiącu?! W porównaniu z tym co było przez lata zawodowstwa - 2 razy dziennie treningi, to teraz nie można nazwać nawet amatorszczyzną!!! To głupota, to sibatorszczyzna!!! Wiem, że powinnam się ruszać, ale jakoś tak się dziwnie nie chce!!!

Ale jest jeszcze coś gorszego!!! Myślicie sobie: co to może być? Ano tak se chodzę raz w tygodniu na koszykówkę ze starszymi i młodszymi znajomymi. A co w tym strasznego? No cóż... to, że człowiek od razu idzie na maksa!!! Bez zbędnych ceregieli, czytaj: bez rozgrzewki, rozciągania, przystępuje do gry! I oczywiście chce udowodnić, że jest najlepszy... najszybszy... najobrotniejszy... wyjątkowy... I wiecie co??? Jest! Tak mu się wydaje! Skoczny, szybki, sprawny! Rzuca, i o dziwo siedzi, podaje przez całe boisko (tu troszkę w ekwilibrystyczny sposób, bo stawy już nie chcą inaczej), ale piłka często dolatuje do celu! Kozłuje w sam środek tłumu, oddaje piłkę po penetracji wyginając ciało niczym człowiek guma, idzie na dechę, pchając się między rosłych chłopów, w kontrze jest pierwszy! Jest Bogiem!!!

...a na drugi dzień nie może się podnieść z łóżka! :/

Pozdrawiam z pozycji leżącej... może do następnego wtorku się pozbieram?

środa, 26 września 2012

Koniec Lata/ Laty/ Lat

W sumie nie słyszałam o liczbie mnogiej: "lat" - ale tych od pory roku, a nie od lat - w sensie liczby ukończonych wiosen... ale się pokręciło!!! :)


Obydwa lata delikatnie dogorywają - jedno zamienia się w przepiękną polską jesień, drugie przepoczwarza się w pluchę!

O czym mowa... o Grzegorzu Lacie, który wczoraj ogłosił, że "dla dobra polskiej piłki nożnej, oraz dla dobra PZPNu" nie wystartuje na drugą kadencję prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej! HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
Zgadzam się w 100%, że będzie to na pewno DOBRE dla wszystkich, a szczególnie dla polskiej piłki nożnej, ale absolutnie to nie był powód! Pan Prezes "3 sekundy na setkę" (o co chodzi? zapraszam tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=wZ_GOwLJH1Y ) niestety nie uzbierałby wymaganych 15 głosów aby stać się kandydatem! Upokorzony i ośmieszony wydał oświadczenie (nie przedstawię go tutaj, bo jest żenujące, pokażę Wam ewentualnie gdzie można je przeczytać
http://pzpn.pl/index.php/Federacja/Aktualnosci/Oswiadczenie-prezesa-PZPN3

Podsumowując: te cztery lata na pewno nudne nie były! Fantastyczny:
poliglota http://www.youtube.com/watch?v=mCF5p5zD6HQ&feature=related
erudyta www.youtube.com/watch?v=rInNHvdO4Y4
żartowniś http://www.youtube.com/watch?v=rdj002M5d04
obłowił się niemiłosiernie (choć jak stwierdził w grudniu zeszłego roku przed sejmową komisją sportu zarabia „tylko 50 tyś. zł miesięcznie”).
Podpisał 10 letni (!!!!) kontrakt z firmą Sportfive, która nabyła na wyłączność prawa telewizyjne i marketingowe związane z Reprezentacją Polski. Z jakim skutkiem… wiadomo, obecnie kto płaci w Pay per View ten ogląda transmisje meczów Polski!
Zabrał orzełka z koszulek piłkarzy (oczywiście za kasę), którego po sprzeciwie narodu, oddał.
W oświadczeniu jeszcze dodał: „w ostatniej kadencji udało nam się wprowadzić wiele reform i zmian. Jestem przekonany, że zaprocentują one w przyszłości…” i tak sobie myślę - kurczę, oby nie!!! Bo te zmiany są bardzo złe i jak będą procentować to będzie tragedia… do potęgi!!!

Oj, nie nudziliśmy się!!!! Ale wolę się nudzić, i oglądać mecze reprezentacji w kanale otwartym! Wolę się nudzić i nie wstydzić się za prezesa PZPNu! Wolę się nudzić i nie słuchać o kolejnych taśmach prawdy w polskim związku! Wolę się nudzić i cieszyć się z awansu naszych piłkarzy, którzy obecnie zajmują 56 miejsce w rankingu FIFA!!!! Przed nami Estonia (55), Iran (54), Armenia (53), Gabon (44),Zambia(43)... no coments!

Mam nadzieję, że będzie już tylko nudniej... ale lepiej!!!!



niedziela, 16 września 2012

Inspektor Gadżet

Pamiętacie kreskówkę pod takim tytułem? Muszę się przyznać, że jako nastolatka uwielbiałam ją oglądać - w Polsce emitowano ją w latach 90 (dawno, dawno temu!!!). Fajny był też film fabularny z Matthew Broderickiem w roli głównej o takiej samej nazwie. Lekki, przyjemny, do obejrzenia w niedzielne popołudnie z rodzinką. Jeżeli ktoś nie wie o czym mówię, to wyjaśnię: bajka/film opowiada o ciapowatym detektywie, który dzięki wynalazkom technicznym zamieniał się w super agenta. Nie były to oczywiście iPady, iPhony, czy inne i... coś tam. Ale myślę, że jak dziś by powstawała taka kreskówka, to nazywałaby się "iInspektor".

Temat wpadł mi do głowy kiedy usłyszałam o wejściu na rynek nowej wersji iPhone'a - numer 5. Cieńszy, lżejszy, oczywiście iTouch, z ogromnym - jeszcze większym niż dotychczas wyświetlaczem, mieszczącym kolejny rządek ikonek(?!), z lepszą rozdzielczością, szybszym procesorem, z możliwością wykorzystania karty nano-SIM... itd. Ogólnie produkt z serii... "must have". Jestem reformowalna i wiele z tego rozumiem (nie wszystko, ale sporo), jednak dla większości moich rówieśników to już jest inna planeta! Nie taka odległa jak dla moich rodziców, ale jednak inna. I tak z rozrzewnieniem zaczynam wspominać...

Telefon stacjonarny, albo jeszcze lepiej - brak telefonu w domu (na przyznanie numeru czekało się sporo czasu, chyba że miało się wejścia gdzie trzeba) i korzystanie z budek telefonicznych. Jak się chciało z kimś umówić, wyjść na dwór, do kina, trzeba było po prostu iść do danej osoby do domu i zapukać/zadzwonić... ale do drzwi!!!
Spotkania u kolegów i koleżanek żeby obejrzeć na wideo "Rambo", czy "Amerykańskiego Ninja". Wypożyczanie kaset VHS w "Beverly Hills" - to było całkiem niedawno, a wydaje się, jakby 100 lat temu.
Słuchanie Niedźwieckiego i jego listy przebojów w "Trójce" o 20 w piątek, żeby nagrać na kasetę najnowsze przeboje - zawsze z głosem pana redaktora na początku i końcu utworu. Trzeba było mieć refleks i wbić się prawie idealnie - było to trudne!!! A potem wysłuchiwanie swoich nagrań na walkmanie. Tragedia, jak kaseta się wkręcała... wtedy w ruch szły ołówki i ponowne nakręcanie taśmy. Potem Diskmany i wypalanie płyt CD - całkiem niedawno, a jakby 100 lat temu.
Jakim kosmicznym gadżetem był elektroniczny zegarek z kalkulatorkiem, czy aparat Polaroid, który niemal natychmiast po zrobieniu zdjęcia drukował je. Magia.
Jeśli natomiast chciałam się napić wody gazowanej... musiałam mieć naboje i syfon, do ich naładowania.

Ha... to dopiero była inna planeta!!!

I kilka fotek:









poniedziałek, 10 września 2012

50% w dół...

Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!!!!! Co? WYPRZEDAŻE!!!!!

Oczywiście jak każda kobieta i niektórzy faceci. Piszę niektórzy, ponieważ większość z męskiej części populacji jak ma iść z partnerką na zakupy w tym "boskim" czasie woli robić cokolwiek innego. Dla nas, babeczek to zbawienie, ponieważ nikt ci nie mędzi jak po raz setny przebierasz,wybierasz, nurkujesz, wyrywasz, przymierzasz, odkładasz i.. znowu wracasz!!! Nie słyszysz: "no chodź już", "ile można ślęczeć przy jednej bluzce", "ile to kosztuje?", "czemu tak dużo?", "tak, tak pięknie w tym wyglądasz"(to niestety na odczepne z reguły jest nieprawdą)! Jeżeli jednak facet koniecznie chce z wami iść to macie problem. Ja znalazłam na to sposób... wybieram się na wyprzedaż kiedy w TV leci akurat: żużel, piłka nożna czy F1. I słyszę: "musimy teraz????" Nie, nie kochanie, Ty nie musisz, pójdę sama! :D Ha i tu go mam! Biorę kartę i spadam!

Niestety po wyprzedażach w mojej szafie zaczyna zalegać mnóstwo niepotrzebnych rzeczy! Oczywiście to, że są niepotrzebne okazuje się po jakimś (dokładnie nieokreślonym) czasie. Z reguły jest to około 6 - 7 miesięcy. Dlaczego? Ponieważ na wyprzedażach kupujesz rzeczy, buty lub inne gadżety kończącego się okresu - teraz jest to lato. Czyli lekkie bluzeczki, tuniczki, stroje, klapeczki... bo jak ich nie kupić skoro kosztują "grosze"? A jak na dworze jeszcze jest odrobina ciepełka, słoneczka i może uda się nasze skarby choćby raz założyć, to bierzemy bez zastanowienia! A za tydzień, dwa wbijasz się w kozaki, sweter i owijasz szalem. Letnie ciuchy lądują w kartonach, na górnych półkach lub pod łóżkiem - na pół roku. A teraz odpalasz rzeczy z wyprzedaży zimowych...

I nadszedł czas prawdy. Nowe/stare rzeczy z wyprzedaży zimowych zaczynają dumnie zwisać na wieszakach, czekając na swoją kolei. I wierz mi, jeżeli raz założysz jakąś rzecz i stwierdzisz, że to jednak nie to, że źle się w tym czujesz, bo nie pasuje, bo za ciasne, za luźne - pozbądź się tego jak najszybciej!!! Nie przypasuje ci już nigdy, a zabierze tylko miejsce w szafie. Są na to różne sposoby: wymiana barterowa z inną "ofiarą zakupów sale", pchle targi organizowane w różnych miejscach lub Internet (allegro i inne). Zawsze skapnie troszkę kasy na... kolejne wyprzedaże!


piątek, 31 sierpnia 2012

Amber Gold

Bardzo się cieszę, że posłowie odrzucili w pierwszym czytaniu propozycję PiS o utworzenie komisji śledczej w sprawie Amber Gold. Wczoraj do późnej nocy posłowie debatowali i w końcu doszło do głosowania. Nie oglądałam wszystkiego, bo się nie dało, ale jaka radość mnie ogarnęła, gdy rano na TVNoskim pasku ujrzałam wiadomość, że komisji nie będzie! Dla mnie komisja śledcza to kabaret. Trwa miesiącami, nic nie wyjaśnia, będąc tylko możliwością promowania się poszczególnych polityków. Dodam tylko tak na marginesie... za pieniądze podatników.

Kto chce niech wrzuci linka i zobaczy jak to wyglądało w 2010 roku.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/the-best-of-czyli-komisje-sledcze-2010,157461.html

W związki z Amber Gold na pewno było mnóstwo błędów, oszustw i przekrętów, i jestem na 100% pewna, że łapówkarstwa. Ale nie wierzę, że Sejmowa Komisja Śledcza to instytucja, która może tę sprawę wyjaśnić. Od tego jest prokuratura, mimo wszystko.

Nie godzę się też na populistyczne hasła polityków, którzy są całym sercem za oszukanymi klientami i zamierzają z kasy państwa wspomóc naiwniaków. Sory za sformułowanie, ale z jakiej racji ja mam płacić za pazerność innych. Chcieli zaryzykować, to ich wybór! Powinni się liczyć ze stratami. Czy ktoś się zastanawiał nad wyłudzaniem pieniędzy od rządu, kiedy ulokował pieniądze - nie rzadko całe oszczędności w akcjach? A przyszedł kryzys i wszystko zabrał! Nikt nam kasy nie oddał!!! I nie życzę sobie, aby teraz było inaczej!!!

niedziela, 26 sierpnia 2012

Traduktologia... co to jest?

TRADUKTOLOGIA, translatoryka lub przekładoznawstwo… ciekawe czy wiecie co to oznacza? Ja też nie wiedziałam i zajrzałam na Wikipedię (ponoć obciach, ale kto tam nie zagląda???) i przeczytałam: interdyscyplinarna nauka humanistyczna zajmująca się problemami tłumaczenia, np. tytułów filmów, książek. Interdyscyplinarna czyli wykorzystująca więcej niż jedną dyscyplinę wiedzy, gałąź nauki. Ale naukowo się zrobiło… i zastanawiacie się pewnie o czym chcę pisać? O filmach, a dokładniej o ich tytułach.

Jedną z moich pasji jest kino i kiedy widzę jak „specjaliści od przekładoznawstwa” nieudolnie starają się przełożyć (a najczęściej wymyślić nowy) tytuł zagranicznej produkcji to nie wierzę!!! Lata temu, kiedy nie rozumiałam angielskiego, było mi wszystko jedno, jak brzmi tytuł w oryginale, ale teraz (kiedy rozumiem troszeczkę lepiej) tłumaczenia niektórych tytułów zakrawają o kabaret. Wydaje mi się, że ci ludzie maja chyba zbyt dużo wyobraźni. No bo jak wytłumaczyć, największy hicior: „Dirty Dancing” przetłumaczony na „Wirujący Seks”? Po co? Jak? Dlaczego? Polski tytuł sugeruje, że to jakiś pornos! Oj… bardzo wybujała wyobraźnia!!! Kiedy film wchodził do kin byłam nastolatką i oczywiście nie mogłam go obejrzeć! A to takie fajne romansidło!!! Dobrze, że nikt się nie pokusił o przetłumaczenie „Pretty Woman”, bo mogłoby wyjść coś w stylu: „Prostytutka na Manhattanie”, „Seks za pieniądze” albo jeszcze coś gorszego!

W historii polskiej traduktologii jest mnóstwo takich dziwolągów.
Najbardziej mnie śmieszy przetłumaczenie „Die Hard” – po polsku: „Szklana Pułapka”. Nasi „specjaliści” nie byli przygotowani na sequel(powstały 4)z Brucem Willisem w roli głównej. Tytuł zaciągnęli z treści pierwszej części, której akcja toczy się w wysokim, szklanym wieżowcu. Kolejne dzieją się na lotnisku czy w centrum, na ulicach NY, a tytuł „Szklana Pułapka” musiał zostać. Na szczęście nic już nie dodawali, w stylu: „SZ.P. – Zabójczy Lot” albo „SZ.P. – Zemsta Brata”. A zdarza się, że dodając od siebie dalszy ciąg tytułu, „przekładoznawcy” przez przypadek ujawniają zbyt dużo. Tak było na przykład z serialem w TVN „Fringe: Na granicy światów”. Okazało się, że owszem w serialu są dwa różne światy, ale to dopiero miało się wyjaśnić pod koniec sezonu. Była burza…

Jeżeli chodzi o seriale to podam kilka przykładów:
„Prison Break” jako... „Skazany na śmierć”,
„Scrub”s pod uroczym tytułem „Hoży Doktorzy”,
„Royal Pains” to „Bananowy doktor”,
„Desperate Housewives” to oczywiście „Gotowe na wszystko”!!!

Z filmów pełnometrażowych kilka przykładów:
„The Postman” to „Wysłannik Przyszłości”,
„Good Will Hunting” to „Buntownik z wyboru”,
„In Bruges” to „Najpierw Strzelaj Potem Zwiedzaj”(mistrzostwo!!!),
“There's Something About Mary” to z kolei “Sposób na blondynkę”. I wiele, wiele innych!!!

Ale największym hitem ostatnimi czasy jest dla mnie stworzenie ambitnego tygodnika z błędem w tytule…”Uważam Rze”!!! Szok...

wtorek, 21 sierpnia 2012

Odcięci...

Coś niesamowitego jak człowiek jest uzależniony od... PRĄDU!!! Burze są latem na porządku dziennym(dosłownie), ale na przerwę w elektryczności jakoś tak człowiek nie jest przygotowany. Nawet jeżeli zabraknie go raptem na godzinę!!!

Wstajesz rano, a na zegarku elektrycznym czarno, pustka. Aby być świadomym czasu odpalasz telefon, jeśli miałeś (-łaś) to szczęście i zdążył się przez noc naładować. Najświeższych wiadomości nie posłuchasz i nie pooglądasz... bo nie ma prądu. Więc co? Wstajesz, idziesz się umyć i wykąpać... oczywiście w zimnej wodzie, bo programator w piecu gazowym na prąd!!! Ale za to w jak romantycznej scenerii - przy świeczkach! Organizujesz chwilę na przyjemności - nastrój idealny na śniadanko do łóżka!!! Niestety... zimny prysznic!!!! I wszystko jasne!
Kombinujesz co założyć, żeby nie być wymiętolonym, bo żelazko nie działa! Czyli co: do pracy wersja sportowa i zamiast koszuli, t-shirt oraz w miarę "odwieszone" spodnie. Szef musi zrozumieć!
W kuchni lodówka pływa, wody do picia nie podaje... całe szczęście, że jest soczek i kola. Expres do kawy na prąd, czajnik elektryczny, więc pozostaje garnuszek i gotowanie wody na piecu - jeśli gazowy! Jeśli na prąd... ranek bez ciepłych napojów. Spoko, kupi się w drodze do pracy! Na szczęście producent nowoczesnych, elektrycznych bram garażowych przewidział fakt, że może zabraknąć prądu i taką bramę będzie można otworzyć mechanicznie. Kto nie ma takiej opcji... zamawia taksówkę.
Jeśli natomiast pracujesz w domu, używając Internetu... masz wolne! Ja zajęłam się sprzątaniem.
Dzięki Bogu po dwóch godzinach włączyli prąd i ...

WRÓCIŁAM DO ŻYCIA!!!

Może wyłączą prąd wieczorem? Już jestem przygotowana na taką ewentualność...
Ale ten temat na bloga nie pasuje!!! ;D Musiałabym ograniczyć dostęp - TYLKO DLA DOROSŁYCH!!!

wtorek, 14 sierpnia 2012

Chleba i Igrzysk... fotki

Chleba i Igrzysk... tego od tysiącleci domaga się lud i to dostaje.
W starożytnych Igrzyskach mogli brać udział tylko mężczyźni i to występując nago!!! (ciekawe :]) Trwały raptem 5 dni, a rywalizacja toczyła się tylko w 8 dyscyplinach: biegi, zapasy, skoki, wyścigi konne, pięciobój (skok w dal, rzut dyskiem, rzut oszczepem oraz zapasy), boks, pankration (połączenie boksu i zapasów) oraz wyścigi rydwanów.

I tak sobie myślę... W Rio w 2016 roku mają pojawić się dwie nowe dyscypliny: golf i siedmioosobowe rugby. Podczas posiedzenia MKOl w Buenos Aires we wrześniu 2013 roku, ma zostać podjęta decyzja o kolejnej, trzeciej dyscyplinie, która ma zadebiutować na Igrzyskach w 2020r. Zabiegają o to przedstawiciele ośmiu sportów: baseballu i softballu, które zostały skreślone z olimpijskiego programu po igrzyskach w Pekinie, a ponadto wakeboardingu, squasha, wspinaczki sportowej, wrotek, karate i wu-szu. Ja dodałabym jeszcze wyścigi rydwanów, obowiązkowo nago. Co wy na to???

I zamykając temat olimpijski (na cztery lata), wrzucam kilka fajnych fotek:


Zaczynamy od przepięknej fototapety... idealna do sypialni:


Bułgarskie gimnastyczki w ogniu wstążek:


Gdyby nie napis Londyn można by pomyśleć (obracając zdjęcie), że Kanadyjki chodzą po wodzie:


AAAAAAAAAAAAAAle skok (Eloyse Lesueur z Francji):


Piłeczka zamiast nosa (Feng Tianwei z Singapuru):


Piłeczka zamiast oka (Kyungah Kim z Korei Płd.):


Twarzowy cios (Irlandka Katie Taylor walczy z Tajką Mavzuna Chorieva):


Apokalipsa (Jose Maria Larocca z Argentyny na koniu Royal Power):


Oryginalna pozycja startowa (Liu Xiang z Chin):


Chyba zrobiło mu się gorąco... (Robert Harting z Niemiec):


Jak w niebie (zespół gimnastyczek z Hiszpanii):


Przeskakując stadion:


Wygięta w łuk (Yulia Koltunova z Rosji):

Wszystkie zdjęcia ze stronki http://www.london2012.com/


A na koniec wrzucam profesjonalistę, zawodowca, złotego medalistę... siatkarza z Rosji Nikolaya Apalikova:

...mistrzostwo!!!!!!!!!!



sobota, 11 sierpnia 2012

To już jest koniec...


Ostatnio modnym tematem jest... KOŃCZENIE!!! Kariery telewizyjnej, związku, talk - show, serialu, kariery politycznej, czy sportowej. Media, a przede wszystkim portale prześcigają się w podawaniu hot informacji o tym, że ktoś lub coś właśnie się skończyło, się kończy lub zaraz się zakończy.
Niedoścignionymi mistrzami, złotymi medalistami tych rozgrywek są portale plotkarskie, a wśród nich między innymi jest "Pudelek". Wrzucasz w wyszukiwarkę różowego portalu hasło "koniec" i... się zaczyna!
*To koniec "Przepisu na życie"! "KASUJĄ NAS",
*To już koniec "X Factora"?,
*TO KONIEC: Dowbor i Koroniewska sprzedają dom!,
*TO KONIEC "The Voice of Poland"!,
*"To było ostatnie 200 metrów w życiu! KONIEC!",
*Figurska traci kolejną pracę! Koniec kariery? itd.
Ktoś, kto ma dystans (jest inteligentny), otwiera stronkę i się śmieje. Niezły kabaret.

Jeżeli chodzi natomiast o kończenie karier sportowych - to w tej kategorii przoduje Telewizja Polska. Przyznaję jej srebro. Ale muszę podkreślić, że miała ułatwione zadanie transmitując Igrzyska Olimpijskie.
I takie deklaracje przedstawiali zarówno nasi reprezentanci: Monika Pyrek (tyczkarka), Otylia Jędrzejczak (pływaczka), Sylwia Gruchała (florecistka), Adam Korol (wioślarz), jak i zawodnicy z innych krajów: Amerykanin Michael Phelps (pływak), Szwed Lars Frolander (pływak), Chinka Yang Yu (badmintonistka), Norweg Eirik Veras Larsen (kajakarz). Jedni odchodzą w glorii chwały, inni po nieudanych występach. "Nasi" niestety kończą przegrywając. Szkoda, bo są wybitnymi sportowcami. Jednak z autopsji wiem, że decyzja o drastycznej zmianie swojego życia jest ciężka. Przedłuża się swoją karierę, nie do końca licząc już na sukcesy, ale ze względu właśnie na całą otoczkę związaną z zawodowym uprawianiem sportu. Podjęcie decyzji o końcu, kiedy jest się na szczycie jest największym wyzwaniem (patrz: ja ;)).

Brąz przyznaję portalom ogłaszającym koniec nadchodzącego końca świata. Jest ich sporo, ponieważ wg. przepowiedni starożytnych Mayów ma on nastąpić niebawem: 21 grudnia 2012! Zostało nam raptem pół roku, więc ludzie DZIAŁAJCIE!!!


Nie ma to jak mieszkać "na" Końcu Świata...



czwartek, 9 sierpnia 2012

Krwawe lato

Jest gorąco, jest wilgotno... jest komarowo!!! Po prostu idealnie dla tych, niezbyt przez nas lubianych insektów... powiem nawet, że znienawidzonych! Bo, nie ma jak położyć się spać wieczorem, z "kumplami" na suficie. Jeszcze jak siedzą koło lampy lub krążą koło telewizora jest OK, ale kiedy zaczynasz wymachiwać rękami, albo co gorsza walisz się po głowie - to już OK nie jest!!! Nocka zarwana, ciałko kochane podrapane, a i często oszpecona twarz, kiedy tylko ona wystaje spod przykrycia. Okna nie sposób zamknąć, bo gorąco, a telewizor włączony... bo jak zasnąć bez TV - nie ma opcji!!! Więc co? Ręcznik w ruch, i delikatne zabijanko, żeby nie poplamić ścian i sufitów. Niestety nie zawsze obejdzie się bez krwi, więc na koniec sezonu pędzel w rękę i malowanko. Morał: trzeba się zaopatrzyć w moskitierę. Estetyczna to ona nie jest, ale jeśli ma mi zapewnić spokojne oglądanie wieczornej ramówki i słodki sen, mam gdzieś estetykę!!!

Wydawałoby się, że jest to problem sezonowy - jest lato, są komary. Jakie więc było moje zdziwienie ostatniej zimy, kiedy koło ucha zaczął mi brzęczeć komar. Co się okazało? Sprawiłam sobie własną, prywatną hodowlę w salonie. Gdzie? W kwiatku zwanym Papirus. Dla tych co nie wiedzą... jest to roślinka, która stoi w wodzie, a gdzie woda - tam komary! Dylemat: insekty czy Papirus? Ostatecznie został Papirus i komary, bo zimą nie są tak upierdliwe jak latem, a w końcu salon to nie sypialnia... przynajmniej nie zawsze!

Oto mój papirus (sama wyhodowałam):

niedziela, 5 sierpnia 2012

Igrzysk c.d.

Trudno o inny temat, kiedy moje życie toczy się wokół Igrzysk! Ale zamiast pisać wkleję kilka fajnych, znalezionych w necie fotek ...

Na początek nasz złoty ciężarowiec Adrian Zieliński:
http://www.london2012.com

Nie ma jak zgrabne nózie lekkoatletek:
http://www.london2012.com

Po skoku... jak w burce (Dunka Lotte Friis):
telegraph. co/David J. PhillipAP

Szpagat w powietrzu:
entertainment.ie

Oglądałam rywalizację i ... uwierzcie mi, Japończyk pod pachami miał to samo co na głowie!!! (Kohei Uchimura):
REUTERS/Mike Blake

Paparazzi (Jessica Ennis z Wielkiej Brytani):
www.london2012.com

Przytłaczający ciężar (Khalil Mahmoud K Abir Abdelrahman z Egiptu):
www.london2012.com

Nie jest to najpiękniejszy sport (Jong Sim Rim z Korei Północnej):
xaxor

Niczym fotomontaż... pięknie (Meredith Michaels-Beerbaum z Niemiec na koniu Bella Donna):
www.london2012.com

Niezwyciężony hart ducha (Oscar Pistorius z RPA):
abcnews

Ups, złapany:
REUTERS/Tim Wimborne

Mięśnie nie z tej planety (Sam Mikulak z USA):
MCT/Landov Barcroft Media

Niczym Don Kichote (Tajka Nina Lamsan Ligon na koniku Butts):
ADRIAN DENNISAFP/GettyImagesLeon

No coments... ideał (Brazylijska lekkoatletka Lucimara da Silva):
zczuba.pl

Od serca (Christina Loukas, Amerykanka):
www.london2012.com

I na koniec mój ulubiony sport (brytyjska centerka Azania Stewart):
ANTONIN THUILLIERAFP/GettyImages: