piątek, 26 października 2012

Powroty...

Dziś po raz czwarty przyodzieję szary trykot (chyba to jest trykot), włożę gwizdek do ust i pohasam za młodzieżą bacznie zwracając uwagę na błędy jakie popełniają! Czyli po dwudziestu latach kariery koszykarskiej stanęłam po drugiej stronie. Niestety często/gęsto nielubianej przez zawodników i zawodniczki, a szczególnie trenerów - o czym miałam okazję się już przekonać!!! "Technika" jeszcze nie dałam (i chyba długo nie dam, bo należę do cierpliwych osób), ale ostrzeżenia i owszem! Rozbrykanym trenerom!!!


Ostatnio miałam okazję wrócić do swoich dawnych licealnych murów. Do słynnego "Paderka", czyli Liceum nr VI w Poznaniu. Po 17 latach... Wrażenie niesamowite, tym bardziej, że ludzie tam pracujący jeszcze cię rozpoznają! Nie tak od razu, oczywiście!!! Ale jak się przypomnisz, uśmiechniesz, pogadasz - i zrobisz włosy w kucyk (jak na boisku) - to od razu... Nikt przez grzeczność nie powie: "ale się zestarzałaś"! :) Ale patrząc na to zdjęcie niestety...
Ciekawe czy ktoś z Was mnie znajdzie??? :D

Pozdrawiam moją starą ekipę ze starych, licealnych lat i profesorów, których spotkałam kilka dni temu.

Wracając do sędziowania...

Pierwszy raz był niesamowicie stresujący. Jak to zwykle bywa za pierwszym razem... Tym bardziej, że na trybunach zasiadło kilka osób, które przyszły popatrzeć na mój debiut! W sumie można powiedzieć, że więcej kibiców przyszło do mnie niż do grających dziewczynek... troszkę to krępujące - więc już się nie przyznaję kiedy i gdzie "dmucham". :)


Wierni kibice z różnych stron świata...

Nie ma to jak przedłużyć sobie boiskowe hasanie!!!!!!! Trzeba tylko zrobić małą rewolucję z tymi strojami - są mega aseksualne!!! Nie lubię!!!

środa, 3 października 2012

Sibatorszczyzna

Jaki człowiek na "stare lata" robi się głupi... I nie, nie obrażajcie się, bo piję do siebie!!! Ponad rok nietrenowania, praktycznie poza sporadycznymi wypadami na siłownię - jak wykupiłam na miesiąc wejściówkę to chodziłam, potem 2 miesiące przerwy... i to tak 2 do 3 razy w tygodniu, żeby się za bardzo nie przemęczać. A potem znowu "chwila" przerwy od ruchu. Przyznam się, że sporadycznie biegam, ale to "sporadycznie" - to... raz w miesiącu?! W porównaniu z tym co było przez lata zawodowstwa - 2 razy dziennie treningi, to teraz nie można nazwać nawet amatorszczyzną!!! To głupota, to sibatorszczyzna!!! Wiem, że powinnam się ruszać, ale jakoś tak się dziwnie nie chce!!!

Ale jest jeszcze coś gorszego!!! Myślicie sobie: co to może być? Ano tak se chodzę raz w tygodniu na koszykówkę ze starszymi i młodszymi znajomymi. A co w tym strasznego? No cóż... to, że człowiek od razu idzie na maksa!!! Bez zbędnych ceregieli, czytaj: bez rozgrzewki, rozciągania, przystępuje do gry! I oczywiście chce udowodnić, że jest najlepszy... najszybszy... najobrotniejszy... wyjątkowy... I wiecie co??? Jest! Tak mu się wydaje! Skoczny, szybki, sprawny! Rzuca, i o dziwo siedzi, podaje przez całe boisko (tu troszkę w ekwilibrystyczny sposób, bo stawy już nie chcą inaczej), ale piłka często dolatuje do celu! Kozłuje w sam środek tłumu, oddaje piłkę po penetracji wyginając ciało niczym człowiek guma, idzie na dechę, pchając się między rosłych chłopów, w kontrze jest pierwszy! Jest Bogiem!!!

...a na drugi dzień nie może się podnieść z łóżka! :/

Pozdrawiam z pozycji leżącej... może do następnego wtorku się pozbieram?