niedziela, 26 sierpnia 2012

Traduktologia... co to jest?

TRADUKTOLOGIA, translatoryka lub przekładoznawstwo… ciekawe czy wiecie co to oznacza? Ja też nie wiedziałam i zajrzałam na Wikipedię (ponoć obciach, ale kto tam nie zagląda???) i przeczytałam: interdyscyplinarna nauka humanistyczna zajmująca się problemami tłumaczenia, np. tytułów filmów, książek. Interdyscyplinarna czyli wykorzystująca więcej niż jedną dyscyplinę wiedzy, gałąź nauki. Ale naukowo się zrobiło… i zastanawiacie się pewnie o czym chcę pisać? O filmach, a dokładniej o ich tytułach.

Jedną z moich pasji jest kino i kiedy widzę jak „specjaliści od przekładoznawstwa” nieudolnie starają się przełożyć (a najczęściej wymyślić nowy) tytuł zagranicznej produkcji to nie wierzę!!! Lata temu, kiedy nie rozumiałam angielskiego, było mi wszystko jedno, jak brzmi tytuł w oryginale, ale teraz (kiedy rozumiem troszeczkę lepiej) tłumaczenia niektórych tytułów zakrawają o kabaret. Wydaje mi się, że ci ludzie maja chyba zbyt dużo wyobraźni. No bo jak wytłumaczyć, największy hicior: „Dirty Dancing” przetłumaczony na „Wirujący Seks”? Po co? Jak? Dlaczego? Polski tytuł sugeruje, że to jakiś pornos! Oj… bardzo wybujała wyobraźnia!!! Kiedy film wchodził do kin byłam nastolatką i oczywiście nie mogłam go obejrzeć! A to takie fajne romansidło!!! Dobrze, że nikt się nie pokusił o przetłumaczenie „Pretty Woman”, bo mogłoby wyjść coś w stylu: „Prostytutka na Manhattanie”, „Seks za pieniądze” albo jeszcze coś gorszego!

W historii polskiej traduktologii jest mnóstwo takich dziwolągów.
Najbardziej mnie śmieszy przetłumaczenie „Die Hard” – po polsku: „Szklana Pułapka”. Nasi „specjaliści” nie byli przygotowani na sequel(powstały 4)z Brucem Willisem w roli głównej. Tytuł zaciągnęli z treści pierwszej części, której akcja toczy się w wysokim, szklanym wieżowcu. Kolejne dzieją się na lotnisku czy w centrum, na ulicach NY, a tytuł „Szklana Pułapka” musiał zostać. Na szczęście nic już nie dodawali, w stylu: „SZ.P. – Zabójczy Lot” albo „SZ.P. – Zemsta Brata”. A zdarza się, że dodając od siebie dalszy ciąg tytułu, „przekładoznawcy” przez przypadek ujawniają zbyt dużo. Tak było na przykład z serialem w TVN „Fringe: Na granicy światów”. Okazało się, że owszem w serialu są dwa różne światy, ale to dopiero miało się wyjaśnić pod koniec sezonu. Była burza…

Jeżeli chodzi o seriale to podam kilka przykładów:
„Prison Break” jako... „Skazany na śmierć”,
„Scrub”s pod uroczym tytułem „Hoży Doktorzy”,
„Royal Pains” to „Bananowy doktor”,
„Desperate Housewives” to oczywiście „Gotowe na wszystko”!!!

Z filmów pełnometrażowych kilka przykładów:
„The Postman” to „Wysłannik Przyszłości”,
„Good Will Hunting” to „Buntownik z wyboru”,
„In Bruges” to „Najpierw Strzelaj Potem Zwiedzaj”(mistrzostwo!!!),
“There's Something About Mary” to z kolei “Sposób na blondynkę”. I wiele, wiele innych!!!

Ale największym hitem ostatnimi czasy jest dla mnie stworzenie ambitnego tygodnika z błędem w tytule…”Uważam Rze”!!! Szok...

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu muszę się wtrącić, ponieważ takie pisanie o tłumaczach jest niesprawiedliwe i oznacza, że ktoś nie siedzi w temacie (mówiąc kolokwialnie). Tłumacz najczęściej ma niewiele do powiedzenia w kwestii tytułu. To ten, który zakupi film, czy też dystrybutor, chce go jak najlepiej spzredać i ma w tym interes, by powstał jak najbardziej nośny tytuł, przyciagajacy ludzi do kin. Przetłumaczyłam juz wiele filmów, a nigdy nie tłumaczyłam ich tytułów - zawsze był juz wcześniej gotowy i nie zawsze zgodny z moimi oczekiwaniami.

    OdpowiedzUsuń